Archiwum 13 września 2004


wrz 13 2004 srogi weekend
Komentarze: 2

to byl srooooogi weekend :D bylo poludnie sloneczne jak cholera. Sobota. Mowie sobie okej pojade do wawki zobacze sie z Arvenka i z Basia (o nich dalej) no i ze Schiz i z Maqumba. wsiadlem w pociag 14:32 kierunek dworzec centralny (nieomal spoznilem sie na dworzec no ale nic.. :D ) podroz minela szybko i sprawnie mialem wciagajaca ksiazke. kilometr przed stacja warszawa zachodnia telefon - "Slucham" - "czesc Eldi tu schiz ty jeszcze w pociagu ?" - "taaa wlasnie dojezdzam do wawy zachodniej" - " oooo to dobrze to tam wysiadz" - "oks" no i wysiadlem.. rozejrzalem sie i mysle kurwa jak stad wylezc. Podazylem wiec za tlumem (nie mato jak instynkt stadny) zlazlem po schodach i patrze kurwa w ktora strone isc ? poszedlem jak sie pozniej okazalo we wlasciwa czyli w prawo <smiech>dotarlem do Alei Jerozolimskich wiec dzwonie "hej schiz tu Eld wlasnie wylazlem z podziemi na aleje jerozolimskie" - "ZE KURWA GDZIE ?" "na aleje takim przejsciem podziemnym normalnie z buta" - "stoisz obok przystanku tak ?" - "taaaaaa" - "to stan na jego koncu to cie zgarniemy" i tak tez zrobili.. pojechalismy do ząbek gdzie zamieszkuja posiedzielismy maq zaproponowal "Drinka" kumplowi przeciez nie odmowie :D wiec walnelismy po drinie (wstyd sie przyznac johnny walker z cola... ale na swoje wytlumaczenie powiem, ze tych sikow nie umiem pic jak pan bog przykazal) przyszla Kaska ich sasiadka no to git posiedzielismy wypilismy tego jasia do konca zapalilismy po cygarku i po jakims czasie zaproponowano wyprawe do szopa ;) wiec sie tam udalem razem ze schiz ;) stanelismy przed ciezkim wyborem wzialem Kefir na rano (a nuż sie przyda) i dotarlismy do lodowki z napojami wyskokowymi (a babcia mowila zanim pojechalem "tylko sie nie spij" <smiech>) popatrzylismy pomedrkowalismy wyrok zapadl niczym klamka "4 litry soku pomaranczowego i pani da tego konesera zurawinowego co stoi w lodowce i.. tak moze mickiewiczem polecimy soplice" kobitka wyjela soplice i siega na polke po konesera 0,5 mowie " nieeee prosze pani tam w lodowce widzialem stala" "ale pan wie, ze to jest siodemka?" "oczywiscie, ze wiem poprosze" "psze uprzejmie" wiec zaczelismy mila imprezke ;) na opczatek we 4 to 0,7 zurawinowe z sokiem pomaranczowym optem dobil kumpel maqumby z LO z panna i co wazniejsze z polowka wyborowej ;) i juz bylo milo ;) sasiadka sie zawinela wiec zostalo nam 1,2 na 5 sztuk wypiwszy prawie wszystko (krwawa mary na osssstro o 3:30 w nocy to jest zajebisty pomysl <smiech> ) i udalismy sie na spoczynek a z drobnym niedosytem ale pil sam nie bede bo to oznaka alkoholizmu :D maqu cos o rzyganiu przebakiwal ale obeszlo sie ;) w niedziele rano z bardzo delikatnymi objawami kaca podnioslem sie z materaca okolo godziny 9:30 drazniony przez psa o dzwiecznym imieniu yahoo ;) reszta imprezy twardo spala wiec postanowilem im jednak nie przeszkadzac. ok godziny 11 powstal maqu op czym tak jak sie podniosl tak osunal sie spowrotem na loze jeczac tylko "o kurwa moja glowa" i "Yahoo na koc, i przestan tak kurwa tupac" z szelmowskim usmiechem zapytalem "ooo shemon czyzby maly kacyk ?? :D " uslyszalem piekne staropolskie "spierdalaj" wiec domyslilem sie ze tak :D mowie "masz kefirku to Ci zrobi dobrze" i tak tez sie stalo ;) polezawszy do 11:30 kiedy to podniosl sie jego kumpel i panna kumpla (ktorzy nomen omen sie zdesantowali niesamowicie szybko po drodze zmuszajac nas jeszcze do zejscia na dol co skrzetnie wykorzystalismy robiac zakupy na sniadanie ;) ) na godzine 17 umowilem sie z Basia - kobieta ktora znam od 3 lat na gadu i przez telefon ktora poznalem na serwisie matchmaker.com nawet przez chwile sie denerwowalem ale git pierwsze spotkanie i hmm "calkiem fajna laska" przegadalismy 3,5 godziny wedrujac przez pol warszawy na nogach (z 10 km lekka reka jak nie lepiej) kiedy odprowadzala siebie na metro (ja mialem zadzwonic po maqumbe) pozegnalismy sie na skrzyzowaniu ulic pieknej i Alei ujazdowskich  na ukos od ambasady USA obstawionej przez 5 uzbrojonych w karabiny maszynowe funkcjonariuszy policji. musialem poczekac tam ok 25 minut wiec usiadlem na murku zadzwonilem sobie do Arv pogadalem chwile a potem tylko obserwowalem trzej z wyzej wymienionych funkcjonariuszy wdalo sie w dyskusje z czego przynajmniej jeden na bank patrzyl w moja strone po chwli dwoch z nich przekroczylo aleje ujazdowskie i stojac po drugiej stronie ulicy pieknej (przeciwleglej od tej na ktorej siedzialem) stali ze 3-4 minuty i sie na mnie gapili.. pomyslalem sobie "kurwa cudownie niech mnie jeszcze wylegitymuja i sprawdza po jaki chuj tam siedze.. :-/ " ale na szczescie sobie poszli wiec odetchnalem z ulga ale przynajmniej bylo smiesznie. dotarlismy wreszcie do domu zrobiwszy male zakupy po drodze i przy piwku zrelaksowalismy sie do konca tegoz pieknego dnia obudziwszy sie rano wstalem przyszykowalem sie do wyjscia zapakowalem wszystko i poczekalem az reszta domownikow sie obudzi pojechalismy na miejsce gdzie umowilem sie z Arvi poczekalem chwile i oszlismy nad wisle (znow z buta jakies 3 km) okazalo sie, ze knajpa do ktorej szlismy juz nie istnieje :D wiec poszlsmy do Mcwyzysku na sniadanie (nie ma jak zdrowe jedzenie <smiech>) potem jakies piwko i wsiadlem w pociag do domu 13:40 odjazd 15:30 w Lodzi dojechalismy do stacji skierniewice prawie bez opoznienia i poblemu jedziemy dalej nagle pociag staje w Rogowie. w miedzyczasie co wazne spotkalem kumpele z Liceum i dzwonil do mnie maqumba "kurwa mac jak jechalem do firmy to stanalem na trasie lazienkowskiej bo mi zabraklo wachy sprzetu nie moge odebrac bo nie wplynal mi przelew kase dostane dopiero w piatek kurwa jebany 13 tylko sie isc i powiesic" stanelismy wiec w rogowie. kumpela pyta "co to za stacja" "rogów" odpowiadam wesol i spokojny "rogów przeciez on tu nigdy nie stawal" tu uslyszelismy glosne DING DONG z glosników " drodzy panstwo pociag ten postoi w rogowie przez czas nieokreslony z powodu podejrzenia, iż ktos podlozyl bombe na stacji w Koluszkach" ja w smiech i za telefon "shemon wiesz co ci powiem? te twoje wypadki w porownaniu do tego co ja mam tutaj to jest taaaaki pikus <smiech> wlasnie sie dowiedzialem, ze ktos najprawdopodobniej podlozyl bombe w Koluszkach i stoimy w rogowie i czekamy" - "<smiech> kurwa to wy mozecie tam ze 4 godziny stac" - "mam nadzieje, ze nie bedzie az tak zle :D" ruszylismy po 30 minutach i spokojnie dojechalem do domu.. kurwa to byl srooogi weekend :D:D:D

qeradle : :